Liposukcja umożliwia uzyskanie pożądanych efektów dużo szybciej niż dieta i treningi na siłowni. Gwarantuje osiągnięcie wymarzonej sylwetki bez masy wyrzeczeń i obsesyjnego przestrzegania zasad zdrowego stylu życia. A skoro już mówimy o tym zabiegu to warto wspomnieć też o lipotransferze, który umożliwia przeszczepienie tego samego zbędnego tłuszczu w pożądany przez nasz obszar, więc za jego pośrednictwem możemy odpowiednio wymodelować naszą sylwetkę. Jest to chociażby definicja zabiegu BBL, tzw. brazylijskiego liftingu pośladków, które uzyskuje się dzięki wypełnieniu własnym tłuszczem. Czy jestem za tym zabiegiem? Mało tego, ja mam go za sobą 🙂 I wykonałam go w najlepszym miejscu, jakie mogłam sobie wyobrazić, w klinice Genesis w Krakowie u dr Juzy.
Liposukcja jest bardzo popularnym zabiegiem , o ile nie najpopularniejszym w świecie show-biznesu. Zabieg, który polega na odessaniu tłuszczu z problematycznych części ciała jest uwielbiany przez osoby publiczne, które raczej nie lubią o tym mówić. Ostatnio o korzystaniu z liposukcji mówi wiele osób z tego kręgu, tudzież można zauważyć je w gabinetach lekarskich u znanych specjalistów. Natomiast w gronie moich znajomych z branży bardzo dużo osób korzystało z tego zabiegu, niekoniecznie się do tego przyznając.
Idealne ciało również można wypracować za pomocą szalenie morderczych treningów, ale nie każdy jest fanem siłowni i nie każdy po prostu ma nią czas. Do tego chcę podkreślić, że pięknie wyrzeźbiona sylwetka w na na mało wspólnego ze zdrowiem. Wiedzą o tym dobrze osoby zajmujące się kulturystyką lub te, które zajmują się sportem wyczynowo. Potwierdzą to osoby będące na różnorodnych dietach odchudzających, które w pogoni za idealnym ciałem będą na wyniszczającej diecie wysokobiałkowej tzw. diecie Dukana, lub te, które wybiorą dietę ketogeniczną i za długo będą utrzymywać swój organizm w stanie ketozy, a także takie, które nabawią się zaburzeń odżywiania przez długotrwałe stosowanie okna żywieniowego. Nie wspomnę już o przygotowaniach do sesji zdjęciowych, które często wiążą się z przyjmowaniem środków odwadniających, dzięki którym nasze ciało prezentuje się lepiej na zdjęciach. Dla osób, których największym priorytetem jest zdrowy styl życia, piękna sylwetka to często skutek uboczny, który dostarczany jest w gratisie, ale istnieje masa ludzi, którzy ćwiczą i przestrzegają diety ze względu na piękne ciało. Wiele ludzi wychodzi więc z założenia, że skoro medycyna oferuje nam zabieg o nazwie liposukcja, to czemu by i z niego nie skorzystać skoro efekty można osiągnąć dużo szybciej? A co jeśli pójść o krok dalej i zrobić użytek z odessanego tłuszczu, a konkretniej wymodelować nim pożądane partie ciała? Tłuszcz wykorzystywany jest w medycynie jako naturalny wypełniacz, możemy go przeszczepić np w okolice twarzy (wypełniając bruzdy, dolinę łez itp), a także inne okolice, jak np… pośladki! Efekt co prawda nie jest dożywotni, ale utrzymuje się kilka lat i potęguje się w przypadku ćwiczeń na siłowni. Mowa o zabiegu BBL, który polega na lipotransferze – w tym przypadku modelowaniu tłuszczem pośladków.
Jak przygotować się do zabiegu BBL?
Pamiętajmy, że efekt wypełnienia danej partii tłuszczem nie jest dożywotni, utrzymuje się do kilku lat (nawet i 8 jeśli odpowiednio dbamy), więc osoby, które marzą o długotrwałym rezultacie niech lepiej zdecydują się na implanty. Niestety w większości przypadków wyglądają one sztucznie, a niekiedy po prostu komicznie, za to powiększenie pośladków własnym tłuszczem zapewnia naturalny efekt. Możemy przeszczepić go z najbardziej problematycznych stref naszego ciała, tj. brzuch, nogi, plecy, ręce, a nawet łydki. Dodatkowo ćwiczenia z wykorzystaniem ciężarów ulepszają nasze krągłości, natomiast po zabiegu nie zaleca się wykonywania dużej ilości treningów cardio.
Do operacji nie należy też dużo tyć, chociaż wydaje się, że im więcej tłuszczu tym większe pośladki uda nam się wyrzeźbić. Jest to błędne rozumowanie, którego doświadczyłam niestety na samej sobie, ponieważ chociaż byłam zadowolona z pośladków po operacji, to nie podobało mi się moje ciało w tamtych rozmiarach. Przytyłam 8 kg i nie czułam się komfortowo w rozmiarze M, więc postanowiłam schudnąć, na czym ucierpiały oczywiście moje krągłości.
Jeśli więc nie wyobrażacie sobie siebie w większej wersji, nie tyjcie specjalnie, a postawcie na naturalny efekt z tłuszczu, który posiadacie obecnie. Po operacji przez okres minimum pół roku nie powinno się chudnąć w ogóle żeby utrzymać efekt.
PIERWSZY zabieg lipo-rzeźbienia przeszłam 13 maja. W tamtym czasie ważyłam 60kg, a tłuszcz do wypełnienia pośladków był pobierany z brzucha i z nóg. Po zabiegu jednak schudłam 8kg, wracając do swojej wcześniejszej wagi i pośladki bardzo spadły, za to tłuszcz umiejscowił się w rękach. Starałam się dużo ćwiczyć, aby się go pozbyć jednak niestety ręce nie wyglądały dobrze, a pupa jak na złość zrobiła się dokładnie taka, jak przed pierwszą operacją. Postanowiłam więc, że ponownie poddam się zabiegowi BBL, jednak tym razem tłuszcz będzie odessany właśnie z rąk i minimalnie z pleców. W efekcie z tych miejsc został pobrany 1 l tłuszczu, który użyto do wypełnienia pośladków (400ml), co z pewnością da naturalny rezultat, z którego będę zadowolona, bo nie zamierzam już chudnąć.
Podczas liposukcji lekarz jest w stanie ściągnąć z nas nie więcej niż 3-5 l tłuszczu – większa ilość może być niebezpieczna dla zdrowia. Naturalny, nieprzesadzony, ale zauważalny efekt uzyskamy kiedy podamy 500ml tłuszczu na stronę, ale niektóre Panie decydują się na 800-1000ml, wtedy rezultaty są bardzo okazałe. Poza tym przez 2, a czasem nawet i 3 tygodnie nie należy siadać, aby tłuszcz się dobrze ułożył i oczywiście trzeba korzystać z masaży u doświadczonego fizjoterapeuty. Ja trafiłam na najlepszego lekarza, który wyprowadził moje ciało do idealnego stanu, fizjoterapeutę dr Jacka Szwedo.
Regularne uczęszczanie na masaże jest konieczne, aby uniknąć ryzyka powstawania zrostów i nierówności na naszym ciele. Kiedy liposukcja jest bardzo inwazyjna i tłuszcz odsysany jest w sposób drastyczny za pośrednictwem technologii high definition, trzeba liczyć się z tym, że tych masaży potrzeba więcej – nawet i 14.
Moje efekty po zabiegu:
Uważam, że osoby, które tak jak ja należą do zwolenników zdrowego stylu życia, dbają o swoje ciało i sposób odżywiania na co dzień mogą zdecydować się na zabieg. Przede wszystkim dlatego, że są to osoby odpowiedzialne, które nie nabawią się efektu jo-jo poprzez niezdrowe nawyki i będzie to ich w pełni świadomy wybór. Po zabiegu jestem już ponad pół roku (13 maja) i mój brzuch dalej prezentuje się świetnie, a wcześniej był najbardziej problematycznym obszarem mojego ciała. Ten efekt utrzymuje się cały czas, bo teraz nie miałam odsysanego tłuszczu z tej okolicy. Wcześniej miałam wrażenie, że tłuszcz odkłada się tam za każdym razem, gdy tylko pozwolę sobie na jakąś niezdrową przekąskę, a teraz nawet w chwili, gdy postawię na bardzo kaloryczny przysmak jest ok. Wcześniej brzuch był ciągle nabrzmiały i owszem, gdybym przytrzymała chociaż odpowiednią, zdrową dietę przez miesiąc mogłabym pozbyć się tej denerwującej mini oponki, ale zdecydowanie zabieg liposukcji był dla mnie mniejszym wyrzeczeniem niż ścisła i rygorystyczna dieta, szczególnie w okresie wakacyjnym. Chudnięcie w czasie letnim, gdy pokus nie brakuje na każdym kroku jest nie lada wyzwaniem i raczej łatwiej o nadprogramowe kilogramy niż ich utratę. Twierdzi się, że po liposukcji tłuszcz nie odkłada się w tym samym miejscu i z moich obserwacji wynika, że tak, chociaż ja po zabiegu tak się pilnuję, że nie przytyłam ani kilograma, prędzej schudłam, ale to nie oznacza, że jestem non stop na diecie.
Podkreśla naszą urodę w delikatny sposób jednocześnie dodając jej charakteru i pozostaje z nami na długi czas. Towarzyszy nam 24h na dobę, jest z nami kiedy się budzimy i zasypiamy. To chyba najważniejsze zalety makijażu permanentnego, w którym zakochały się w kobiety na całym świecie. W salonach kosmetycznych Polki decydują się na niego bardzo często i mam wrażenie, że ten trwały rodzaj makijażu wygrywa z zabiegami medycyny estetycznej w dużym stopniu. Najmodniejsze w tym sezonie są wyraziste brwi ale w delikatnym stylu ombre, czyli takie z lekko rozmytym, odpowiednio wycieniowanym przodem. Również dużą popularnością cieszą się permanentne usta, które mogą być wypełnione każdym kolorem, który tylko sobie zapragniemy.
Chociaż gęste i ciemne brwi dostałam w prezencie od natury to i tak zapragnęłam pogłębić ten efekt w salonie Activ Beauty, gdzie zajęto się mną bardzo profesjonalnie.
Na samym początku naszego spotkania wyjaśniłam jakie brwi mnie interesują i wybrałam kolor jaki chcę uzyskać. Gama kolorystyczna w makijażu permanentnym jest ogromna, można wybierać pomiędzy ciepłymi, a chłodnymi odcieniami jednak najbardziej zależało mi na naturalnym efekcie. Trener Ula Kłyszewicz najpierw wykonała wstępny rysunek, który przedstawiał moje wymarzone brwi, a później za pomocą precyzyjnej techniki przeniosła go na moją twarz. Zabieg trwał kilka godzin, ale nie należał do bardzo bolesnych, w przeciwieństwie do ust. Tutaj odczucia były znacznie nieprzyjemniejsze, ale jeśli miałabym określić próg bólu to i tak nie równał się on z ich powiększaniem 😀 Wyobraźcie sobie też, że ja te dwa zabiegi miałam wykonywane na raz, jednego dnia więc w sumie nie były tak bardzo bolesne, skoro dałam rad
Po zabiegu musimy starać się omijać okolicę brwi przy wykonywaniu makeup-u czy jego zmywaniu, ale najważniejsze jest uzbrojenie się w cierpliwość i czekanie, aż strupek sam odpadnie. Nie możemy go dotykać, ani stosować żadnych kosmetyków, nie wskazane jest także korzystanie z solarium, sauny czy siłowni. Podobnie jest w przypadku makijażu permanentnego ust, nie możemy używać błyszczyków, szczególnie tych używanych już wcześniej bo grozi to pojawieniem się opryszczki. Proces gojenia trwa do tygodnia czasu, ale zasady bezpieczeństwa lepiej zastosować przez okres 2 tygodni.
Dlaczego zdecydowałam się na usunięcie poduszek Bichata w klinice Genesis? Od zawsze byłam posiadaczką okrągłej twarzy, która nie współgrała absolutnie z moją szczupłą sylwetką. Krągłe policzki co prawda dodawały mi młodzieńczego wyglądu, ale w wieku 26 lat miałam już dość efektu baby face. Co prawda często słyszałam, że dzięki temu moja uroda jest podobna do Seleny Gomez i uwielbiałam ten komplement, ale denerwowało mnie, że przed kamerą czy na zdjęciach moja twarz wygląda przynajmniej na 5, a nawet czasami 10 kg więcej (mam tendencję do zatrzymywania wody, gdy nie trzymam diety). Próbowałam wielu sposobów żeby wyszczuplić twarz zaczynając od wolumetrii, próbując zabiegów z wykorzystaniem nici czy po prostu lipolizy. Za każdym razem efekt był ten sam – chwilowa poprawa, aż do momentu kolejnego wahania wagi do przodu… Do tego dochodziło ciągłe trzymanie diety i treningi na siłowni bo każdy dodatkowy kilogram powodował, że moja twarz zwiększała swoją objętość. Osoby, które z natury mają okrągłą twarz na pewno dobrze wiedzą o czym mówię i jak bardzo denerwujący jest ten proces 😀
Przy wadze 48 kg, jeszcze bez żadnych zabiegów z wykorzystaniem wypełniaczy (mam na myśli wypełnienie brody kwasem hialuronowym) moja twarz wyglądała tak, jak na poniższych zdjęciach. Wiem, że wyglądałam słodko, ale tutaj miałam 20 lat i nie ważyłam nawet 50kg, a pamiętajcie, że gdy osiągnęłam aktualną wagę 53 kg efekt był niczym księżyc w pełni 😀
Zdecydowałam się na usunięcie poduszek Bichata, bo zależało mi na tym żeby moja twarz była szczuplejsza, a kości policzkowe uwydatnione. Wcześniej w makijażu za każdym razem stawiałam na mocny kontur, a moją ulubioną fryzurą były proste, zaczesane na twarz włosy, zgadnijcie dlaczego… Dużo czytałam na temat redukcji poduszek tłuszczowych, opisywanych w internecie jako ulubiony zabieg gwiazd Hollywood i podziwiałam zdumiewające efekty. Natomiast kiedy dotarłam na fora internetowe, znalazłam mnóstwo wypowiedzi kobiet, które absolutnie nie polecały tego zabiegu ze względu na znikomy, wręcz niezauważalny rezultat. Prowadziłam więc ze sobą wewnętrzny dialog, czy aby na prawdę warto się na niego zdecydować, bo przecież jest to koszt kilku tysięcy złotych, a dodatkowo wiąże się z bólem, mogą wystąpić powikłania itp itd… I pewnie moim rozmyślaniom nie byłoby końca, aż w końcu trafiłam do kliniki Genesis w Krakowie pod skrzydła bardzo dobrego lekarza dr JUZY.
Mogłam liczyć na bardzo fachowe podejście do mojego problemu, ale przede wszystkim na profesjonalnie wykonany zabieg, którego efekty są zdumiewające. Zabieg był przeprowadzony w znieczuleniu miejscowym i podczas jego wykonywania byłam w pełni świadoma, ale nie czułam bólu. Sprawna ręka pani doktor usunęła raz na zawsze spory nadmiar tłuszczu, który już nigdy nie ma prawa pojawić się w tym miejscu. Trwał niewiele ponad godzinę, a pierwszy dyskomfort odczułam nie tuż zaraz po nim, a po pierwszej nocy. W tym wszystkim najgorsze było dla mnie spanie przez 2 tygodnie na plecach, do którego i tak w końcu się przyzwyczaiłam. Opuchlizna po zabiegu utrzymywała się 7 dni i z dnia na dzień oczywiście była coraz mniejsza. Ze względu obrzęk nie musiałam też spędzać całkowicie tygodnia w domu, bo wystarczyło założyć maseczkę żeby wyjść normalnie do ludzi 😀 Oczywiście po zabiegu należy przyjmować antybiotyk i płukać jamę ustną po każdym posiłku, aby zapobiec zakażeniu, a także starać się przyjmować pokarm w charakterze płynów, unikać ostrych i twardych rzeczy. Da się zrobić, nic trudnego, przecież co znaczą te siedem dni w stosunku do całego życia 😀
Podsumowując jestem bardzo zadowolona i polecam ten zabieg osobom, które chcą wyszczuplić swoją okrągłą z natury twarz. Nie polecam tej formy wszystkim tym, którzy borykają się nie tylko z problemem pucołowatej buzi, ale są po prostu otyli, bo wtedy efekt wyszczuplenia osiągnie się dietą i treningami. Po redukcji poduszek tłuszczowych moje kości policzkowe pięknie się zarysowały, przez co twarz jest świetnie wykonturowana bez użycia pędzli 😀 Oczywiście dalej używam kosmetyków, ale teraz wystarczy delikatnie zaznaczenie konturu, a nie smarowanie policzków toną bronzera bazując na złudzeniu optycznym… 🙂
Efekt po usunięciu poduszek Bichata przy wadze 53 kg:
Efekt przed usunięciem poduszek bichata przy wadze 53 kg:
KLINIKA GENESIS NA INSTAGRAMIE:
KLIKNIJ [TUTAJ]
POLECAM <3
Obecna sytuacja w naszym kraju nie należy do najłatwiejszych i żeby przetrwać na rynku pracy liczy się realne wsparcie. Zasługuje na nie w szczególności nasza polska branża gastronomiczna, która co dopiero podniosła się z kryzysu i niestety znowu czekają ją ciężkie chwile. Nasze ulubione restauracje, bary, kawiarnie przez najbliższy czas nie będą już naszym ulubionym miejscem spotkań, ale dalej możemy o nie zadbać przenosząc energię tych wyjątkowych miejsc prosto do naszego domu. Sprawa jest bardzo prosta, a ja dzisiaj Wam jeszcze dodatkowo ułatwię 🙂 Przedstawię Wam moje top dania z moich ulubionych warszawskich restauracji, które możecie zamawiać na wynos 🙂 Będą to zarówno dania obiadowe, idealne na romantyczną kolację lub po prostu na smaczne posiłki drugie śniadanie. UWAGA! Smak tych dań jest absolutnie rewelacyjny i uzależnia, więc jedyne o co musicie się martwić to nadprogramowe kalorie, które trzeba jakoś spalić…. 😀
1. COCOBOWL WARSAW
Jako numer 1 przedstawiam Wam moją ulubioną knajpkę, która serwuje najpyszniejsze owsianki z dodatkiem owoców w całej stolicy! Znalazłam ją dzięki Instagramowi, bo już sam widok tych uroczych jadalnych miseczek sprawia, że nie możesz przestać myśleć o ich zjedzeniu… Tak było przynajmniej w moim przypadku i nie skończyło się na jednej wizycie. Z uporem maniaka próbowałam jeszcze kolejnych smaków i następnych, aby na koniec przekonać się, że najbardziej uwielbiam wersję z masłem orzechowym, ale tym niebieskim bowlie z dodatkiem chia i kokosa też nie pogardzę…
2. ANATOLIA LOUNGE & RESTAURANT
Tą restaurację polecam wszystkich fanom mięsnej uczty, którzy lubią dobrze zjeść. Nigdy nie wyszłam stąd głodna, a ja należę do osób, które bardzo zwracają uwagę na gramaturę posiłków i oczywiście dobry smak 🙂 W tej knajpie mam aż 4 ulubione dania, do których należą: Saslik, czyli plastry polędwicy wołowej marynowanej w sosie curry, kurczak w sosie pomidorowym czy mięsna szpada z dodatkiem kaszy. Jednak absolutnym hitem jest danie, które nazywa się Beyti Sarma, a jest to nic innego jak grillowane mięso jagnięco-cielęce owinięte w specjalny chleb turecki, polane sosem pomidorowym! Brzmi pysznie? A jak smakuje…
3. PERA STEAK HOUSE
Jest to moja ulubiona knajpa w Warszawie, w której możesz zjeść wszystko, na co masz ochotę! Bardzo bogate i różnorodne menu, które jeszcze nigdy mnie nie zawiodło. Również znalazłam to miejsce za sprawą Instagrama, przyciągnął mnie stylowy design, ale to smak potraw zatrzymał na dłużej! Temu miejscu zaufałam na tyle, że wyprawiłam w nim moje 26 urodziny 🙂
Zjesz tu nie tylko niezwykle aromatycznego stejka, ale także spróbujesz przepysznych owoców morza z ośmiornicą i tuńczykiem na czele. W restauracji zawsze zamawiam właśnie sea foods i rozkoszuję się ich genialnym smakiem. Oczywiście nigdy nie obędzie się też bez deseru(ów)… Jak myślicie co najczęściej wybieram z tej słodkiej oferty? Czekoladowe brownie, niezwykle kremowe tiramisu czy palone creme brulle? Przyznam szczerze, że niestety często próbuję wszystkiego na raz… 😀
4. PRIME CUT WARSAW
Uwielbiałam klimat tego miejsca, wydawał mi się niezwykle magiczny, a zarazem tajemniczy. Był idealnym wyborem na romantyczną kolację w blasku świec… 🙂 Dzięki tej restauracji mam wiele pozytywnych wspomnień smakowych, które zmieniły moje kulinarne upodobania raz na zawsze 🙂 Nigdy wcześniej nie przepadałam za połączeniem makaronu z owocami morza, ale za sprawą aromatycznej, czarnej pasty z krewetkami wszystko się zmieniło… Z tej knajpy zapamiętałam też przepyszne policzki wołowe, genialne krewetki czy przepyszne steki. Na instagramie PrimeCut zauważyłam też, że restauracja od niedawna serwuje pizzę, która jak się domyślam musi być pyszna 🙂
5. SUSHI ZUSHI WARSAW
Najlepsze sushi w Warszawie, pozostawia konkurencję daleko w tyle. Podczas gdy wszystkie inne restauracje sushi słabną zmieniając swoje rolki i ograniczając tym samym swoją klientelę, SushiZushi zawsze potrafi zaskoczyć. Ostatnio miałam okazję spróbować rolkę z ośmiornicą, która okazała się po prostu petardą 🙂 Klasyczna krewetka w tempurze i pieczony łosoś również należą do mojej ulubionej listy. Nie można też zapomnieć o popisowej rolce restauracji, z jakiej słynie – czyli przepysznym autobusie, który charakteryzuje się ciastem naleśnikowym. Oprócz sushi rolls w Sushi Zushi możecie zjeść jeszcze wiele innych przysmaków takich jak marynowana wołowina i wiele wiele innych… 🙂
6. PINSA
Nie byłabym sobą gdybym nie wspomniała o najpyszniejszym posiłku chyba ze względu na swoją zawartość węglowodanów, a co za tym idzie rekordową kaloryczność… Królowa wszystkich dań, czyli moja ukochana włoska pizza. Ale UWAGA, bo ta z Pinsy słynie z tego, że jest wypiekana z mieszanki mąk: sojowej, ryżowej i pszennej, ale najlepsze jest to, że ciasto zawiera mniej oliwy niż tradycyjna pizza, a więcej wody, dzięki czemu otrzymujemy produkt o bardzo niskiej zawartości tłuszczu, mniejszej ilości kalorii, a przede wszystkim lekkostrawny. Dla mnie wygrywa ta z szynką i serkiem cotto, ale salami picante też jest pyszna… Szkoda, że nie można zamawiać pizzy pół na pół, bo niestety zawsze kończy się na tym, że zamawiam dwie 😀 Dzięki temu wiem, że za 2 pizze płacisz 50 zł i nie liczą Cię już za dowóz. Proste? A jakie smaczne!
Dobra, wiecie co… przez to wszystko zgłodniałam i obawiam się, że sama sałatka na kolację nie wystarczy… 🙂 Ale muszę przyznać, że świetnie bawiłam się podczas pisania tego artykułu i nie pozwolę obejść się sobie tylko smakiem 🙂
Dostaję od Was mnóstwo zapytań odnośnie moich włosów. Najczęściej brzmiącym pytaniem jest: „Gdzie przedłużasz włosy i jaką metodą?” I w tym momencie, kiedy słyszę te słowa jest mi bardzo miło bo udało mi się wyhodować „swoje włosy” za pomocą 7 prostych sposobów, bez konieczności ich doczepiania 🙂 Wszystkie dobrze wiemy, jak ciężko je zapuścić i przy okazji utrzymać w dobrej kondycji. Już zwykłe, codzienne zabiegi z wykorzystaniem ciepła tj. suszenie, kręcenie czy prostowanie osłabiają nasze kosmyki powodując, że bez podcinania końcówek comiesięczna wizyta u fryzjera nie jest możliwa, a co dopiero farbowanie czy inne zabiegi chemiczne…
A więc, moim numerem jeśli chodzi o suplementację jest…
1. POKRZYWA
Wzmacnia nasze włosy, usuwa z organizmu toksyny i sprawia, że woda przestaje się w nim zatrzymywać, z czym mam problem na co dzień, jeśli nie stosuję odpowiedniej diety. Reguluje pracę gruczołów łojowych, dzięki czemu włosy są odpowiednio nawilżone i nie wypadają. Może być przyjmowana w kapsułkach lub spożywana jako herbatka ziołowa. Dla jak najlepszych efektów zaleca się suplementację min. przez 2-3 miesiące, ja stosuję nieprzerwanie od roku, jestem wręcz od niej uzależniona i pewnie dzięki temu moje włosy i paznokcie są w świetnej kondycji 🙂
2. ZABIEG: MEZOTERAPIA IGŁOWA SKÓRY GŁOWY
Aby cieszyć się pięknymi i zdrowymi włosami warto poddawać się profesjonalnym zabiegom. Mój ulubiony zabieg czyli mezoterapia igłowa polega na obstrzykiwaniu skóry głowy odpowiednimi substancjami odżywczymi, które mają na celu pobudzić wzrost naszych włosów i zatrzymać ich wypadanie. Są to wszelkiego rodzaju witaminy, nawet czasami leki lub inne substancje odżywcze, które sprawiają, że odrastające włosy są silniejsze i mocniejsze.
3. ZABIEG: KARBOKSYTERAPIA SKÓRY GŁOWY
Polega na wstrzykiwanie w skórę głowy Co2. Włosy dzięki temu zabiegowi wyrastają grubsze i mocniejsze, to właśnie po nim zauważyłam wzmożone występowanie babyhair-ów, a także wydaje mi się, że włosy zyskały na objętości 🙂 Wcześniej miałam problem z ich szybkim przetłuszczaniem się i wydaje mi się, że to jest właśnie zasługa tego zabiegu 🙂 Karboksyterapię wykonałam 4 razy w odstępach nie krótszych niż 2 tygodnie, można ją łączyć także z mezoterapią. Zabieg nie należy do najprzyjemniejszych, ale dla świetnych efektów na prawdę warto 🙂
4. SZAMPON BEZ SLS
Podstawą naszej włosowej pielęgnacji jest wybór odpowiedniego szamponu, który w swoim składzie nie zawiera szkodliwej substancji – SLS. Są to szkodliwe związki, które są obecne w środkach czystości, mydłach czy innych detergentach. Na ogół kiedy przyjrzycie się etykietom Waszych ulubionych drogeryjnych lub nawet profesjonalnych, fryzjerskich kosmetyków niestety ujrzycie ten niebezpieczny składnik, który powoduje podrażnienie skalpu, a co za tym idzie może powodować różne choroby skóry głowy (np. łupież). Szampony bez SLS świetnie sprawdzą się u osób, które mają problem z przetłuszczaniem się skóry głowy. Do moich ulubieńców należą szampony z Rossmana – zarówno Babydream, o niezwykle delikatnej formule, idealnie nadającej się dla niemowlaków, czy pięknie pachnąca seria Alterra (ja stawiam na połączenie Papai i Bambusa, które nadaje objętości). Jeśli chodzi o zaawansowaną pielęgnację to polecam szampon, odżywkę i maskę bez SLS pod nazwą Midollo Di Bamboo. Zapach tego zestawu jest rewelacyjny, tak pięknie pachnie, że ten zapach zapisał się w mojej pamięci aż do teraz, a stosowałam go dobrych kilka lat wstecz 🙂
5. BOTOKS NA WŁOSY
Sprawdzi się idealnie u osób, które borykają się z łamliwymi końcami, i których włosy są przesuszone i matowe. Efekt botoksu na włosy utrzymuje się niestety tylko do 10 myć, a żeby był on jak najtrwalszy konieczna jest pielęgnacja odpowiednimi kosmetykami. Ja stosowałam szampon i maskę Ocrys i byłam bardzo zadowolona 🙂
6. TERMOLOKI
Umożliwiają nam pozostawienie włosów w dobrej kondycji przy ich jednoczesnym stylizowaniu z użyciem ciepła 🙂 To jeden z moich ulubionych sposobów na naturalne loki, które może nie są aż tak bardzo trwałe, ale zaraz po zdjęciu termoloków włosy wyglądają obłędnie! Jest to najmniej szkodliwa opcja spośród wszystkich innych dostępnych zabiegów chemicznych służących do stylizacji, ze względu na to, że temperatura w tych wałkach nie przekracza 130 stopni, co czyni je niewiele bardziej szkodliwe od suszarki. Nagrzaniu ulega sam rdzeń wałków, więc powierzchnia wałków pozostaje na tyle chłodna, że nie jesteśmy się w stanie nawet oparzyć. Włosy po ich zastosowaniu są w szczególności pięknie odbite od nasady 🙂
7. ODPOWIEDNIO ZRÓŻNICOWANA DIETA
Niczego zaskakującego nie stwierdzę jeśli przyznam, że zarówno stres jak i źle zbilansowana dieta powoduje osłabienie naszych włosów i może przyczynić się do ich wypadania. Dbajmy więc, aby w naszym codziennym jadłospisie znalazło się jak najwięcej witamin, kwasów tłuszczowych czy białka, ponieważ wpływają one pozytywnie na nasze włosy. Jeśli zależy nam na poprawie naszych włosów to spożywajmy jak najwięcej ciemnozielonych warzyw, które zawierają mnóstwo witaminy C i A, znajdziemy je w szpinaku i brokułach, a także cenne będą rośliny strączkowe mające w sobie dużo białka. Natomiast w rybach znajdują się cenne kwasy tłuszczowe Omega3, które przyczyniają się do poprawy kondycji naszej czupryny 🙂
Film od zawsze kojarzył mi się z czymś wyjątkowym. Będąc małą dziewczynką pamiętam z jaką niecierpliwością czekało się na ukazanie filmowego hitu, a także z jak wielkimi emocjami wiązało się wyjście do kina. Teraz przez obecną sytuację z Covid-em kino również powoli będzie nam się kojarzyć z usługą luksusową, ale o tym nie dzisiaj.
Pierwszy film jaki obejrzałam w sali kinowej to Dawno Temu w Trawie, na który zabrała mnie mama. Miałam 4 latka, a do tej pory bohaterska postawa mrówki Tlik utknęła mi w pamięci, dając mi dobry wzorzec na tamtym etapie życia.
Już jako mała dziewczynka odnosiłam wrażenie, że moment oczekiwania na seans filmowy jest magiczną chwilą, która przenosi nas do innego świata i to takiego, na jakie mamy właśnie ochotę! Świat dinozaurów, królewski dwór czy kosmiczna galaktyka to tylko niektóre z całej masy hitowych produkcji.
Idąc tropem wspomnień natrafiam na ulubioną rozrywkę w czasach szkolnych, która również była związana z filmem. Wyjścia do kina z klasą na wielkie premiery wygrywały z wizytami w pizzeriach, muzeach i zawsze dostarczały wielu emocji, a pierwsze filmowe platformy internetowe umożliwiały oglądanie filmów w domu! To była chyba ulubiona forma rozrywki każdego nastolatka i sposób na najlepsze spędzenie piątkowego wieczoru bądź ewentualnie opuszczonego dnia w szkole, czyt. Wagarów 😀 Do dziś pamiętam uczucie piekącej twarzy, kiedy podczas oglądania horroru z koleżankami zasłaniałam ją poduszką… Mam już 26 lat, a dalej nic w tej kwestii się nie zmieniło, nienawidzę horrorów do tej pory i raczej omijam ten gatunek filmowy szerokim łukiem.. Wiedzą o tym moi przyjaciele, którzy podczas oglądania horrorów obserwują moje zachowanie nie szczędząc przy tym śmiechu i tym podobnych uwag 😀
Przechodząc do meritum (w końcu!) serialem jaki ostatnio obejrzałam i który z miejsca zasługuję na uwagę są Wojenne Dziewczyny. Jest to polska produkcja TVP z 2017 roku, jednak bez trudu możecie go znaleźć w najpopularniejszym serwisie filmowym naszych czasów, czyli na Netflixie. Podzielona na 3sezony opowieść przedstawia losy trzech przyjaciółek Irki, Ewki i Marysi, które zmagają się z problemami dnia codziennego w okupowanej Polsce. Młode bohaterki na pewno nigdy nie miałyby okazji poznać się normalnych czasach ponieważ Irka jest świeżo upieczoną studentką chemii, Ewka co dopiero wyszła z więzienia za drobne kradzieże, a Marysia jest Żydówką, która uwielbia grę na skrzypcach.
Nie są jeszcze matkami, ani żonami, a czasy drugiej wojny światowej w jakim przyszło im żyć powodują, że aby przeżyć muszą dorosnąć najszybciej jak to możliwe.
Ich bohaterska postawa uczy nas pokory, konsekwencji w dążeniu do celu, a zwłaszcza docenienia chwili obecnej ciesząc się z najprostszych rzeczy.
W czasach wojny nie ma miejsca na ciągłe zastanawianie się, tu decyzje podejmowane są błyskawicznie, a śluby zawierane niedługo po pierwszym spotkaniu. To jeden z najbardziej romantycznych aspektów wojny, musisz działać szybko bo nigdy nie wiesz czy jutro okaże się dla Ciebie pomyślne…To właśnie dzięki tej filozofii ten serial tak bardzo mnie do siebie przyciągnął, bo żyjąc w czasach gdzie ludzie ograniczają kontakty międzyludzkie do minimum w natłoku codziennych spraw i obowiązków, obserwuję jak są przez nich zaniedbywane i przesuwane na drugi plan.
Nie bez powodu polecam ten serial teraz w tych trudnych czasach dla polskich kobiet, które poprzez śmieszne działania naszego rządu chcą pozbawić nas tak ważnego i istotnego wyboru, dotyczącego nas samych. W serialu Wojenne Dziewczyny zaprezentowana jest godna postawa kobiet walczących o swoje prawa, na wspólną korzyść, nie bojąc się przeciwstawić wrogowi. Przyjaciółkom nawet nie przechodzi przez głowę myśl, aby się poddać i z dumą głoszą hasła reprezentujące wyznawane wartości. Razem dokonują rzeczy niemożliwych, ale na największą pochwałę zasługuje ich bohaterska postawa, ponieważ nawet nie wiedzą czy uda im się osiągnąć sukces, a mimo to i tak próbują. Ich odwaga i konsekwencja w dążeniu do celu powoduje, że serial ogląda się jednym tchem, puszczając odcinek za odcinkiem.
Serial więc polecam wszystkim romantyczkom, osobom o wrażliwej duszy, kochającym kino akcji i lubiącym przenieść się w głąb naszej polskiej historii. Jeśli chodzi o mnie, uwielbiam kino dokumentalne i już sama myśl, że z serialu jestem w stanie coś wynieść sprawia, że mam poczucie produktywnie spędzonego czasu, przez co jestem zadowolona, że nie zmarnowałam kolejnego dnia na głupoty 🙂
Obejrzenie produkcji spowoduje, że zaczniecie patrzeć na świat trochę w inny sposób, pod takim kątem, że wiele waszych obecnych problemów może okazać się całkowicie błahymi, a podstawowe wartości jak miłość, rodzina, przyjaźń nabiorą całkowicie nowego znaczenia 🙂
W związku z niełatwą sytuacją w naszym kraju, która dotyka wszystkie dziedziny naszego życia powodując jego znaczne ograniczenie, nie pozostaje mi nic innego jak dostosowanie się do obecnych warunków, ale śmiejąc się przy tym Covid-owi prosto w twarz. Nie czas na narzekanie, a na spożytkowanie tego czasu najlepiej jak się da – a więc jeśli o mnie chodzi to jak najbardziej kreatywnie, rozwijając swoje umiejętności i zainteresowania. #FUCKCOVID, to cykl wpisów, które są przesłaniem dla kobiet jak odnaleźć się w tych dziwnych czasach, wykorzystując moje sprawdzone sposoby dotyczące spędzania wolnego czasu w stylu produktywnym, w formie lekkiego felietonu o pozytywnym wydźwięku. Kluczem do zastosowania mojej metody jest pozytywne myślenie, nie skupiające się na osobistych porażkach, które dotykają teraz każdego z nas, a na świadomym wyborze tego, co możemy robić w wolnych chwilach, poza pracą.
Moje wpisy będą przyjemnym oderwaniem od rzeczywistości, przedstawiając min. bogatą ofertę filmową i serialową, która pozwoli Wam się zrelaksować, znajdziecie w nich moje ulubione tricki z kategorii beauty oraz będę opowiadać o ulubionych kosmetykach i zabiegach.
Moim czytelniczkom przedstawię też inspirujące miejsca na świecie, które udało mi się zobaczyć na własne oczy, czy podzielę się z Wami przepysznymi i zdrowymi przepisami, dzięki którym dieta nie będzie trudnym wyzwaniem. Nie zabraknie tutaj moich rad dotyczących dbania o włosy i figurę, czego jestem żywym przykładem, że można osiągnąć zamierzony cel bez masy wyrzeczeń.
Będę także opowiadała o rzeczach, które są mi bliskie i, które po prostu lubię, więc wątek mojej ukochanej buldożki również pojawi się na blogu. Zapraszam do lektury i spędzenia tego czasu w moim towarzystwie 🙂
Panterka to zdecydowanie jeden z moich ulubionych printów i na szczęście w tym sezonie mogę znowu na nią stawiać. Ostatnio decyduje się na proste zestawy, które urozmaicam dzięki stylowym dodatkom. Częściej decyduje się na stonowane kolory, które uwielbiam przełamywać za pomocą mocnych akcentów, i tak o to mój czarny total look zyskał na połączeniu z marynarką w panterkowy print. Koronkowe body pasuje absolutnie do wszystkiego, a więc nie mogło się nie znaleźć i w tej stylizacji 🙂 Do całości dobrałam elegancki pasek, szpilki i torebkę, które nadały temu zestawowi stylu i klasy 🙂 Jak Wam się podoba ?
Marynarka, spodnie – Zara / Body – Guess / Pasek – Louis Vuitton / Torebka – Giuseppe Zanotti / Szpilki – Lovetshoes
Dzisiaj prezentuję Wam niezobowiązującą stylizację na co dzień, jeśli akurat na przykład w planach macie zakupy albo wyjście na siłownię 🙂 Uwielbiam dresowe komplety nie tylko za ich wygodny charakter ale również za łatwość kompozycji. Długi, pudełkowy płaszcz zawsze będzie wyglądał dobrze we wspólnym zestawieniu, nie mówiąc już o sportowych butach. Do całości dodałam także skórzaną czapkę, którą kupiłam już w okresie wakacyjnym, a dopiero teraz mogę ją nosić bez ograniczeń 😀 Pięknie prezentuje się w połączeniu z jedną z moich ulubionych fryzur, czyli z warkoczykami, które uwielbiam. Moi pierwsi czytelnicy pamiętają na pewno jak nosiłam warkoczyki syntetyczne przez dobre 3 miesiące, zresztą zdjęcia w tej fryzurze można wyszukać na blogu – trzeba się cofnąć tylko jakieś 4-5 lat wstecz 🙂
Czapka – Kenzo / Kolczyki – Apart / Płaszcz – OlaVoga / Plecak – Grafea / Dres – Kenzo / Buty – Philip Plein